CrossFit w oczach przeciętnego Kowalskiego ma dwa oblicza – albo wysportowanej babki napieprzającej młotem w gigantyczną oponę, albo spoconych kolesi wskakujących na drewniane skrzynie. W grę wchodzi jeszcze mix obydwu płci zwijających się w konwulsjach na podłodze – ktoś się porzygał, ktoś przytomność stracił – ot, zalegalizowana forma samobójstwa… Ktokolwiek uprawiał CrossFit (nie mylić z…
Ofiara własnego sukcesu
