Obiegowa opinia o CrossFiterach opisuje ich jako sekciarzy, którzy o niczym innym poza CrossFitem rozmawiać nie potrafią a ich największym powodem do dumy jest puszczony w trakcie treningu do wiaderka magnezją bełt. Aby sprawdzić czy tak jest naprawdę pozwoliłem sobie jakiś czas temu przeprowadzić ankietę, która choć żartobliwa i luźna w formie miała dać choć szczątkową odpowiedź na to, ile jest w obiegowych opiniach prawdy a ile zwykłych bzdur.
Ankieta składała się z czterech pytań, na które można było udzielić odpowiedzi w skali od 1(cały ja) do 5 (chyba ty). Ankietę wypełniło 199osób.
Pytania były stopniowane od hardkora do lansera – odpowiedź zdecydowanie tak na pierwsze z nich stawiała osobę w grupie fanatycznych pasjonatów, zaś zdecydowanie tak na ostatnie z pytań stawiało człowieka w grupie tych, dla których CF jest jeszcze jedną modą, pod która fajnie się podpiąć.
Same pytania, jak i forma ankiety powstały w formie żartu – toteż nie należy się w nich doszukiwać profesjonalizmu, czy punktować metodologicznych niedociągnięć.
To miał być żart, z którego przy okazji wyszły całkiem ciekawe wnioski.
CrossFit jest sensem mojego życia. W BOXie spędzam każdą wolną chwilę. Nieudany Benchmark potrafi zrujnować mi dzień. Ćwiczę na RX albo wcale. Płaczę i przeklinam gdy coś mi nie wychodzi. Ważę, mierzę i pilnuję wszystkich składników diety. Dzień cheatowy nadrabiam podwójnym benchmarkiem. Dzień restowy uważam za dobry dla mięczaków.
Pierwsze pytanie miało dać odpowiedź na pytanie jak wielkim hardkorem jesteś. Czy faktycznie osoba odpowiadająca świata poza CrossFitem nie widzi i podporządkowuje mu całe swoje życie, czy też podchodzi do niego z dystansem.
Odpowiedzi na zdecydowanie tak udzieliło 5% ankietowanych, zaś na tak odpowiedziało kolejne 10%. Mniej więcej zgodziło się 30%, nie odpowiedziało 15, zaś zdecydowanie nie zgodziło się z tym twierdzeniem aż 40% ankietowanych.
CrossFit jest dla mnie ważny, ale są rzeczy ważniejsze. Ustawiam sobie cele, do których konsekwentnie dążę, ale jeśli coś się nie uda nie robię z tego tragedii. Nie dziś – to jutro – w końcu CF to przygoda na całe życie.
Trenuję 3-5 razy w tygodniu z przerwą na regenerację. Staram się jeść zdrowo, ale nie jestem kuchennym faszystą. Burger i browarek raz w tygodniu jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Na to pytanie zdecydowanie tak odpowiedziało aż 65% ankietowanych, kolejne 20% odpowiedziało tak, zaś tak sobie, nie i zdecydowanie nie odpowiedziało razem 15%.
O ile pierwsze dwa pytania miały sprawdzić jak bardzo Ci zależy, koleje dwa pytały przewrotnie jak bardzo ci NIE zależy.
Fajna sprawa ten CrossFit, ale nie przesadzajmy – 3 razy w tygodniu w zupełności wystarczy. Nie ustawiam sobie celów, trzymam się tego, co w danym dniu jest na tablicy. Z tym RX to też przesada – na zawody przecież i tak nie pojadę – chcę po prostu fajnie wyglądać. Poza CF jest tyle fajnych spraw w życiu, że szkoda ograniczać się tylko do jednej.
Jem raczej zdrowo, ale jak mnie najdzie chcica na słodkie to sobie nie odmawiam. W końcu na treningu wszystko wypalę, nie?
Na tak postawione pytanie zdecydowanie tak odpowiedziało 10%, tak następne 10% tak sobie odpowiedziało 20% zaś aż 60% odpowiedziało nie oraz zdecydowanie nie.
Wpadam od czasu do czasu pogadać ze znajomymi, coś porobić, żeby człowiek kompletnie nie zdziadział – ale bez napinki – na to szkoda zdrowia. Chodzi o to, żeby było miło, a nie żeby się złachać w trupa. Z tym paleo to też przesada – może mam jeszcze pokutną włosienicę założyć? Nie dajmy się zwariować – to tylko sport.
Z tak postawionym pytaniem zgodziło się tylko 5% ankietowanych, 2% nie miało zdania, 13% nie zgodziło się, zaś pozostałe 80% odpowiedziało chyba ty.
I co z tego?
Wyniki tej ankiety nie były dla mnie żadnym zaskoczeniem – potwierdziły tylko to, co o CrossFicie i CrossFiterach myślałem. Rzecz jasna, trzeba mieć na uwadze że, jak to w ankietach bywa, ludzie co innego deklarują a co innego robią (innymi słowy opisują siebie takimi, jacy chcieli by być a nie takimi, jacy są w rzeczywistości) ale odłóżmy na bok paranoje, teorie spiskowe i popatrzmy, co z otrzymanych odpowiedzi wynika.
Wynika min. tyle, że prawdziwych oraz ciut mniej prawdziwszych hardkorów w CrossFicie jest raptem 15% – mniej niż jedna szósta – więc obiegową opinię fanatyków i sekciarzy można od razu o kant dupy potłuc. Owe 15% to moim zdaniem crossfitowa czołówka oraz grupa pościgowa – ci którzy startują, bądź przymierzają się do startu w zawodach – innymi słowy ci, dla których CF przestał być formą rozrywki a stał się czymś więcej.
15% – czyli niecała 1/6 wszystkich respondentów (załóżmy, że te 200 osób to była grupa reprezentatywna dla wszystkich CrossFitterów w Polsce). Wydaje mi się, że jest to wynik porównywalny z innymi dyscyplinami, w których 10-15% stanowią półzawodowcy oraz inni ultrasi. Nawet, jeśli się mylę i w pozostałych dyscyplinach tych hardkorów jest o połowę mniej, to rzutowanie zachowania tych 15% na pozostałe 85% jest (mówiąc delikatnie) intelektualnym nadużyciem 😉
Na drugim biegunie ankiety mamy pozerów-lanserów, których jest mniej niż 10% – i jest to moim zdaniem wynik jak najbardziej przyzwoity – bo ludzie podążający za modą znajdą się wszędzie. W ogóle, wynik ankiety pokazuje że CrossFiterzy w Polsce to zdrowa społeczność, ponieważ postawy skrajne przejawia ok 20%, zaś cała reszta zachowuje się normalnie.
I nie ma się co dziwić – zdrowy sport – to i zachowania zdrowe 😉
Choć tylko co szósty CrossFitter otwarcie deklaruje, że jestę hardkorę, zdecydowana większość pozostałych podchodzi do tematu na poważnie – trenuje 3 do 5 razy w tygodniu, pilnuje tego, co na talerz kładzie. Co prawda zdarzają im się okazjonalne balety czy inne cheat-meale (w końcu jesteśmy ludźmi a nie maszynami) ale generalnie trzymają się zdrowego kursu.
To również uważam za zdrowy objaw, gdyż pokazuje to że en masse osoby trenujące CF nie podchodzą do tego jak do sezonowej mody, ale też trzymają zdrowy (z mojego punktu widzenia) balans pomiędzy sportem a życiem. CF jest dla nich ważny, ale nie dają się zwariować.
Próba stworzenia opisu polskiego CrossFittera na podstawie tak niezobowiązującej ankiety byłaby mocno naciągana, niemniej można pokusić się o małe, siłą rzeczy dość uogólniające, podsumowanie.
Obraz CrossFitera-sekciarza jest mocno naciągany, by nie powiedzieć nieprawdziwy. Owszem, jak w każdej grupie znajdą się i tacy zapaleńcy, ale zdecydowana większość osób trenujących CF zachowuje umiar i zdrowy rozsądek. Z drugiej strony, ilość osób przypadkowych jest na tyle mała, że ciężko o naturalną przeciwwagę dla hardkorowców. Zamiast owej przeciwwagi jest grubo ponad połowa, która poważnie podchodzi do treningów, dba o dietę, cele treningowe itp. – i dla postronnego obserwatora może być ona nieodróżnialna od CrossFitowych Pretorian. Stąd pewnie powszechny odbiór CrossFitterów jako bandy nawiedzonych hardkorów – bo (z grubsza licząc) wszyscy pilnują tego co jedzą, wszyscy robią 4-5 treningów tygodniowo, wszyscy poważnie traktują uprawiany sport – a mało kto ma czas i ochotę zgłębiać niuanse stopnia uhardkorowienia danego delikwenta.
Dużo prościej jest przykleić łatkę sekciarza.
Nie taki więc ten CrossFitter nawiedzony, jak go malują. Są wśród nas hardkory, jest kilku leserów, a oprócz nich cała masa CrossFitowej Klasy średniej – co wg różnych mądrych myślicieli przekłada się na obraz niemal idealnego społeczeństwa.
Jesteśmy więc zdrowi nie tylko na ciele, ale też i na umyśle.
W zdrowym ciele zdrowy duch 🙂
Wpis odzyskany z archiwalnej strony.
To nie jest zwykły artykuł, to prawdziwy intelektualny rollercoaster.