Lifestyle

BOXów jak psów (a psów jak mrówków)

Przy okazji CrossFitowego Spisu Powszechnego,  jaki na swoim blogu przeprowadził Kamil Timoszuk, przyszedł mi do głowy pomysł, aby sprawdzić w którym mieście BOXów jest najwięcej. Pierwsza, od razu przychodząca do głowy odpowiedź brzmi w Warszawie –  w końcu mamy w stolnicy aż 12 BOXów na 1,7mln mieszkańców – ale czy jest to odpowiedź prawdziwa?
1,7 mln podzielone na dwanaście BOXów daje jeden BOX na 140 tyś mieszkańców. Czy to dużo, czy to mało –  trudno powiedzieć – dlatego też porównajmy to z innymi miastami.

Zaczynając  od Południa kraju:
Wrocław, miasto z 650K mieszkańców ma tylko 2 BOXy, co daje jeden na 325K osób.
Kraków ma 2 BOXy na 750K mieszkańców, co daje nam jeden BOX na 375K osób.
Konurbacja śląska (różne źródła podają od 2,5 do 3,5mln mieszkańców, uśredniam więc do 3mln) ma 5 BOXów –  czyli jeden na 600K osób.
W porównaniu z nimi Warszawa jawi się jako siedlisko CrossFitowej mody i sekciarskiego lansu, ale popatrzmy dalej na mapę.

W trójmieście mamy 4 BOXy na 750K mieszkańców co daje  1 BOX na ok 190K osób.
Podobnie jest w łodzi, gdzie 4 BOXy obsługują 740K mieszkańców. W Szczecinie mamy 2 BOXy na 400K mieszkańców, co daje nam równe 200K ludzi na BOX, zaś w Bielsko-Białej mamy 1 BOX na 175K mieszkańców.
Wychodzi niewiele więcej, niż w Warszawie.

Są jednak miasta, które stolicę mogłyby wpędzić w kompleks zaściankowości. Prym  wśród nich wiedzie Zielona góra, która liczy niecałe 120K mieszkańców a posiada aż 3 BOXy, czyli po jednym na 40K osób. Tuż za nią jest Opole, w którym mamy 3 BOXy na 125K mieszkańców – czyli niewiele ponad 40K ludzi na BOX. Parę kroków za nimi jest Łomża i Mielec,  miasta 60-cio tysięczne, w  których znajduje się po jednym BOXie, za nimi zaś Siedlce, w których 1 BOX obsługuje 76 tyś potencjalnych CrossFitterów.
Stawkę zamyka Białystok z trzema BOXami na 300tyś mieszkańców, czyli po stówie na BOX

Co z tych liczb wynika?
Wynika przede wszystkim to, że CrossFit JEST modny.  Czy nam się podoba, czy nie – jest i kropka – cyferki mówią same za siebie. Obecność BOXów na ścianie wschodniej,  gdzie zarobki należą do najniższych w kraju pokazuje, że pomimo trudnej sytuacji ludzie ćwiczą nawet w miastach poniżej 100K mieszkańców –  a pamiętajmy, że CF tanim sportem nie jest.

Drugi wniosek jest taki, że warszawskie zagęszczenie BOXów jest pozorne, ponieważ jest wiele miast, dziesięciokrotnie mniejszych, w których ilość BOXów przypadających na CrossFittera jest 1,5 a czasem dwukrotnie większa, niż w stolicy. Pamiętajmy przy tym, że Warszawa to miasto, w którym najłatwiej o pracę i (relatywnie) najwięcej się zarabia. Biorąc więc pod uwagę możliwości nabywcze mieszkańców Warszawy (mniejsza o to, czy zameldowanych, czy przyjezdnych) można śmiało powiedzieć, że nasycenie CrossFitowego rynku jest tu stosunkowo małe i zmieści się tu jeszcze drugie tyle.

Trzeci wniosek jest taki, że jest jeszcze duużo wolnego miejsca na CrossFitowej mapie Polski. Casus konurbacji śląskiej, gdzie jeden BOX przypada na ponad pół miliona mieszkańców jest ewenementem – z drugiej strony mamy jednak Zieloną górę, która (relatywnie licząc) ma  piętnaście razy więcej BOXów na jednego mieszkańca. Nawet, jeśli wyliczyć z tego średnią (2 BOXy na 640K mieszkańców, czyli 1 BOX na 320 000 osób) jasnym jest, że CrossFitowy rynek ma jeszcze duuużo wolnego miejsca i niejeden nowy BOX znajdzie swoich klubowiczów.

Czy jeden BOX na 140K mieszkańców (jak ma to miejsce w Warszawie) to dużo czy mało –  trudno powiedzieć. Pewną formą odpowiedzi byłoby policzenie Warszawskich siłowni, sprawdzenie ilu ludzi przypada na jeden obiekt –  ale byłoby to niemiarodajne, choćby dlatego, że spora część siłownianej klienteli chodzi na sponsorowane przez pracodawców karty multisport, zaś za CF trzeba jednak sporo zapłacić –  a to dość istotnie wpływa na ilość osób trenujących w obydwu przybytkach.

Nie pozostaje więc nic innego jak odpowiedzenie sobie samemu, czy moim zdaniem BOXów jest za dużo, za mało, czy może w sam raz. Rzecz w tym, że odpowiedź ta niczego nie zmieni – CrossFitterzy będą trenować, hejterzy hejtować a kluby fitness wciskać produkt krosfitnesowy.

Czyli wszystko w normie: psy szczekają a karawana idzie dalej 😉

P.S.
Aby nie rozmieniać się na drobne i nie ugrząźć w szczegółach postanowiłem nie dzielić BOXów na afiliowane i niekoszerne. Gdybym poszedł tym tropem musiałbym pominąć takie miejsca, jak Fitmania Olsztyn, gdzie trenuje jeden z lepszych polskich CrossFiterów –  Bronisław Olenkowicz.
Wpis ten nie jest wyciągiem z rocznika statystycznego – więc pewne uproszczenia i uogólnienia (np postawienie na równi Łomży i Warszawy, które funkcjonują w zupełnie innych realiach ekonomicznych) są tu oczywiste.  To jest wpis na blogu a nie doktorat 😉
W końcu po trzecie (i chyba najważniejsze) – nie opowiadam się tu po żadnej ze stron. Nie twierdzę, że BOXów jest za dużo, czy za mało. Moim celem było pokazanie CrossFitu w liczbach, spojrzenie mniej emocjonalne a bardziej na sucho (o ile w przypadku tak subiektywnej formy, jak wpis na blogu, jest to w ogóle możliwe)

Wpis odzyskany z archiwalnej strony.

(1) Komentarz

  1. Informacje, które każdy powinien posiadać. Ale naprawdę każdy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *