Urlop rządzi się swoimi prawami – obżarstwo, opilstwo, nieumiarkowanie we wszystkim, w czym można nie znać umiaru.
Rok w rok z każdego urlopu przywożę 3kilogramy obywatela więcej i ten rok nie był od tej reguły żadnym odstępstwem.
Trzy kilo – a mogło być więcej 😉
Jedną z pierwszych rzeczy, które spakowałem do bagażu była skakanka, której – o złośliwości – ani razu nie użyłem, bo zwyczajnie nie było gdzie. Nie przeszkodziło to jednak w realizacji planu pt aktywny wypoczynek – każdego dnia robiłem sobie jakiś plenerowy trening, raz mocniejszy, raz słabszy, ale ogólne podsumowanie siedmiu dni wygląda nienajgorzej.
– 460 burpees
– 270 wykroków
– 190 przysiadów
– 180 pajacyków
– 60 pompek
– 42 podciągnięcia nachwytem
– 67 km na rowerze (górki)
– 10km na nogach (górki)
Ponieważ dnie spędzałem z rodziną/w rozjazdach oczywistą porą treningową były poranki. Szósta rano to w miejscowości turystycznej martwa pora – jedynym znakiem życia są odgłosy całonocnych automatów do gier oraz rzężenie silników śmieciarek wspinających się po krętych uliczkach. Idealna pora na trening – można w spokoju pobiec na plażę i strzelić setkę burpees, albo bez obaw robić podbiegi na górskich serpentynach. Można też wynająć rower i spędzić pół dnia kręcąc się po okolicy, albo pływać aż ręce odpadną.
Kto chce – zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie. Kto nie chce – może po prostu łoić browara od momentu otwarcia hotelowego baru i spędzać całe dnie na bani.
To w sumie też jakiś trening.
Dla wątroby 😉
Zostawmy jednak treningi na boku, bo dużo ciekawsze rzeczy działy się w sferze pozatreningowej.
Wszyscy znamy, z doświadczenia bądź opowieści, historie o starych Niemcach opalających się na golasa. Komentarze na ich temat zazwyczaj są… jakie są i nie nadają się do powtarzania przez ludzi z wykształceniem średnim wzwyż. Owszem, nagość starych ludzi nie jest czymś przesadnie miłym dla oka, ale z drugiej strony… Chciałbym tak, jak ci Niemcy mieć na to wywalone. Chciałbym mieć w sobie ten ich luz, to, mówiąc kolokwialnie wyjebanie na to, co myślą inni. Są starzy i pomarszczeni? Są – bo wszyscy starzy są pomarszczeni. Są goli? Są – bo wszyscy bez ciuchów wyglądamy mniej więcej tak samo. Są normalni – a skoro są normalni to czego mają się wstydzić?
Nadzy starzy Niemcy pokazali mi, jak bardzo zakompleksieni jesteśmy. Taksujemy się wzrokiem, kto i gdzie ma jaką fałdkę, który ma mniejszego a która ma większe rozstępy – a Niemcy na emeryturze wychodzą jak ich matka na świat wydała i mają to centralnie w dupie. Jaka to jest wolność! Jaki psychiczny luz. Jaka lekkość! Po prostu rozbierają się i mają wszystko gdzieś. Nie podoba się wam – nie patrzcie – podpatrujcie ukradkiem koleżanki w bikini, czy kolegów z nagim torsem. Może i mam obwisłe cycki, może mam pomarszczonego wacka – ale taki jestem, tak żyję, nic na to nie poradzę – więc AKCEPTUJĘ SIEBIE TAKIM, JAKI JESTEM.
Normalnie ZEN…
Pilnując córki przy basenie, jak każdy zdrowy chłop, lwią część uwagi poświęcałem kobietkom w kostiumach kąpielowych. Na pierwszy rzut oka było widać, która coś ćwiczy, a która się tylko odchudza. Te ćwiczące były bardziej jędrne, zwarte i generalnie wyglądały lepiej, zaś tym, które się tyko odchudzały, mimo młodego wieku często coś sie trzęsło w trakcie ruchu (i nie był to biust). Pomimo tego i tak prezentowały się lepiej, niż panowie. Ci w okolicach dwudziestki jeszcze jako tako wyglądali, bo to czas zabiegania o samicę, taniec godowy i te sprawy, ale już tak od trzydziestki, od momentu gdy facet staje się tatą – brzuchy, brzuchy, brzuchy…
Daleki tu jestem od oceniania – każdy żyje/wygląda tak, jak chce i może, jednak na moje oko ci, którzy uprawiają sport, wyglądają lepiej. Po prostu. Nawet babka po pięćdziesiątce, choć biologia jest nieubłagana, może wyglądać dobrze. Może nie w sensie atrakcyjnie dla mnie, ale obiektywnie patrząc, w swojej kategorii wiekowej, może być, wybaczcie kolokwializm, niezłą dupą. Spotkałem kilka takich wysportowanych pięćdziesiątek i aż przyjemnie było na nie popatrzeć -sprężysty chód, uśmiech na twarzy, zadbane. Nie mam pewności, że ten uśmiech to na pewno od sportu, ale nie da się ukryć, że sportsmenki wyglądały lepiej – i tyle.
Jaki z tego wniosek?
Sport to zdrowie. Nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Kto wygląda dobrze – ten czuje się dobrze; a kto czuje się dobrze – ten nie ma problemu ze swoją nagością.
Mówiąc krótko – przez sport na plażę nudystów.
A zatem pa, ciao, spadam na trening 😉
foto: http://crossfitsouthhills.com/
Artykuł odtworzony z historycznej wersji strony.
Polecam ten artykuł wszystkim, którzy cenią sobie mądre i przemyślane treści.