Zdrowie

Ile kosztuje kontuzja

Kontuzje zwykle kojarzą się z odstawką od sportu. Człowiek nagle dostaje szlaban na ulubioną aktywność i wydaje mu się, że gorzej być już nie może. Jest rozżalony i sfrustrowany – jak dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
Kiedy przejdzie pierwsza fala złości, przychodzi pogodzenie się z faktem: ok, przeholowałem i muszę swoje odsiedzieć. Siada więc człowiek i czeka, czeka, cholera go od tego czekania bierze a kontuzja albo nie chce przejść, albo odnawia sie przy byle okazji. Wtedy zaczyna myśleć o pójściu do fachowca. Nie ortpedy-specjalisty od wszystkiego i niczego, tylko specjalisty z prawdziwego zdarzenia.
Prywatnie.

Gdy dorobiłem się łokcia tenisisty, specjalista od USG, który to zdiagnozował powiedział mi, że czekają mnie 2 miesiące odstawki od jakichkolwiek ćwiczeń siłowych na ręce. Troszkę mnie to podłamało, bo w połączeniu z kontuzją podudzia oznaczało to kompletne odstawienie od sportu. Aby przyspieszyć powrót na treningi postanowiłem pójść do fizjoterapeuty. Prywatnie, za kasę – bo  z ramienia prywatnej służby zdrowia czekałbym kilka miesięcy, zaś o państwowej nawet myśleć nie chciałem.

Na pierwszej wizycie, która w Warszawie kosztuje stówkę z hakiem, dowiaduję się, że są kontuzje, które nie przechodzą same z siebie. Ale jak to? Przecież ortopeda mówił, żeby nie uprawiać sportu, że powinno samo przejść. No mówił, mówił – ale to był ortopeda ogólny a nie lekarz sportowy – a ortopedzi ogólni są… ogólni  i ogólnie się znają.
Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć…

Z okolicą łokcia problem jest taki, że jest słabo ukrwiona, a ponieważ krew dostarcza wszystkie składniki pomagające w regeneracji, składników tych jest tam mało i proces samoczynnego gojenia trwa około roku. ROKU ODSTAWKI OD SPORTU. Przyspieszyć ten proces można rehabilitacją, czyli masażami zwiększającymi ukrwienie  (czyli prowokowaniem większych dostaw naturalnych surowców odbudowujących uszkodzenia). Standardowy czas wspomaganego rehabilitacją powrotu do zdrowia to ok 1,5 miesiąca przy dwóch sesjach rehabilitacyjnych tygodniowo. Zakładając, że miesiąc to 4 tygodnie dostajemy 12 spotkań z rehabilitantem po ( w uśrednieniu) stówce sztuka czyli 1200zł samej reahabilitacji.
A to nie wszystko.

Do tego trzeba doliczyć koszt prywatnego USG, kompresów żelowych do robienia okładów, stabilizatorów na łokieć, wałków do masażu – wszystkiego razem uzbiera się jakieś półtorej kawałka.
Poza kasą doliczamy też dojazdy na reahabilitację –  czyli czas, którego jako rodzic mam wiecznie za mało oraz, koniec końców, furę związanych z tym nerwów, bo przecież poza rehabiltacją jest jeszcze praca, dom, dziecko, różne wydarzenia losowe –  i wszystko to trzeba jakoś pospinać do kupy.
I jeszcze wyspać się w międzyczasie.

Jak widać z powyższego, kontuzja jest sprawą zupełnie nieopłacalną.
Odebranie przyjemności z ćwiczenia, fura kasy wydana na leczenie – moim zdaniem to zdecydowanie zbyt wysoka cena, jak za kilka endorfinowych strzałów.
Niestety, nauka ta (jak każda solidna nauka w tych czasach) słono kosztuje.
Płać i płacz, ojciec.
Ojciec płać…

Wpis odzyskany z archiwalnej strony.

(1) Komentarz

  1. Hmmm, a wydawało mi się, że wiem już na ten temat wszystko, a tu taki zdziwienie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *