Gdy odezwał się do mnie człowiek z propozycją podesłania do testów następcy 195-tek, chwilę się wahałem. Zbyt dobrze znam te blogowe testy sprzętu – wiem jak to wygląda i czym to pachnie. Świadom, że całą mozolnie budowaną renomę blogera, co się gratisom nie kłania można utopić jednym nieuważnym ruchem, postawiłem sprawę jasno – test (czyli de facto papcie gratis) będzie bez pardonu i taryfy ulgowej. Szczęśliwie po drugiej stronie spotkało się to z całkowitym zrozumieniem, toteż nie pozostało nic innego, jak wypatrywać kuriera.
Fajne masz kolorki, mały…
Jakie to brzydkie – pomyślałem rozbebeszywszy przywiezioną dwa dni przed sylwestrem, paczkę.
I za małe – dodałem po sekundzie – bo buty wyglądają… no filigranowo. Nauczony przygodą z nanosami, spodziewając się porażki już na starcie wkładam pierwszy but – i malina. Wkładam drugi – też leży jak ulał. Jest więc elegancko – może nie wyglądają zbyt imponująco, ale zamawiając swój rozmiar mogę być spokojny, że będą leżały jak trzeba i niczego nie trzeba będzie rozchodzić (pozdro nano).
Tylko ten kolor, kurna chata…
Estetyczna strefa komfortu
Z kolorem mam ten problem, że jestem dość zachowawczy. Żona zresztą narzeka na to regularnie, że z ciuchami poruszam się w strefie komfortu i nosa z niej nie wyściubiam. A tu klops – niebiesko czerwone buty, które kompletnie nie są w moim stylu i nie pasują do niczego.
Początkowo czułem się w nich dziko, jednak już po kilku treningach było big love a na teraz są to moje ulubione buty treningowe
No ale nie kolorze tu być miało.
Rzuć się na linę.
Wiedząc, co było najsłabszą stroną 195-tek postanowiłem testy 235 zacząć od tej właśnie strony – czyli od liny. Okazją była wizyta w nowym boxie CrossFit Białystok, gdzie poza atrakcjami takimi jak tor do sanek, czy ski erg, znajduje się również pięć stanowisk do liny. Łatwo przyszło łatwo poszło – pomyślałem – i nie piernicząc się w tańcu zrobiłem 15 wejść na linę; na szuraka, na chama, dokładnie tak jak chodziłem w 195-tkach. Jak się mają podrzeć – niech się drą.
Drugi test zrobiłem w rodzimym boxie, mordując się z treningiem od Papy Glassmana. 25 wejść na linę wyżęło mnie jak szmatę do podłogi. Jeśli gdzieś coś miało się butom stać – to właśnie tam – na zmęczeniu, na chujowej technice, na brnięciu, byleby tylko ten trening się skończył. Okazało się jednak, że buty wytrzymały wszystko bez śladu, czego nie mogę powiedzieć o swoich nogach 😉
z prania wyszło…
W 235tkach wykonałem siedemnaście treningów, w trakcie których robiłem wszystko, co się robić dało – była lina, pchanie sanek, był dwubój, były siady, wiosła, box jumpy, skakanka. Nie było tylko pompowania bica i klaty na ławeczce – ale tego nie robię, bo mi religia zabrania 😉
Po czterdziestu wejściach na linę na butach nie ma najmniejszego przetarcia – mogę więc spokojnie powiedzieć, że testowany pod kątem największej słabości, mój egzemplarz spisał się wyśmienicie; zaś wiedząc, jak często w boxowych treningach pojawia się lina można spokojnie założyć, że przy standardowym krosfitowym użytkowaniu przeżyją dwa lata.
W trakcie liftów buty zachowywały się tak samo, jak 195 – w zasadzie nie czułem, że mam je na nogach. Co prawda są odrobinę masywniejsze od 195-tek, ale w porównaniu do nanosów to wciąż baletki. Miękka podeszwa, która nie przeszkadza w rozciąganiu stopy o RIGa, do tego zerowa różnica między piętą a palcami – inov8 flite 235 to klasyczne minimale, których zadaniem jest chronić stopy i nie przeszkadzać w ćwiczeniu. Rzecz jasna – nie są AŻ TAK minimalne jak 195, ale to wciąż ten etap, na którym czujesz każdą nierówność pod stopą.
Trzymanie się podłoża – czy to przy biegach, czy skokach, czy wchodzeniu pod sztangę – jest bez zarzutu. Ani razu nie doświadczyłem ślizgania się, ani przez moment nie poczułem, że tracę stabilność, czy grunt pod nogami
szemrana reputacja
Jak pisałem kilka miesięcy temu, moim głównym ( i jedynym) ale w stosunku do butów inov8 była ich słaba oporność na linę. Kolega z boxa (również posiadacz 195-tek) nie doświadczył żadnych związanych z liną niespodzianek i jego dwuletnie inov8 wyglądają na nieużywane – można więc powiedzieć, że po prostu trafił mi się taki niefartowny model – ale przy zakupie butów za 5 paczek (ściągając zza granicy wychodzi stówę mniej) wolałbym jednak nie liczyć na fart, bądź niefart, tylko być pewnym tego, zakupione obuwie posłuży mi co najmniej przez rok. Wspomnieć należy też, że nie byłem jedynym niefartownym posiadaczem 195-tek, ponieważ kilku czytelników fanpejcza podesłało mi zdjęcia swoich inov8, które rozleciały się szybciej, niż powinny.
Śmiało można więc powiedzieć, że reputację wśród krosfiterów buty inov8 mają taką se.
W otrzymanych 235-tkach trenowałem tak, jak do tej pory a nawet nieco ostrzej – bo jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło zrobić półgodzinnego maratonu z liną – a na butach nie widać ani śladu po tych breweriach. Myślałem, że to kwesta większych obszarów ochronnych przed liną – ale w obu modelach, są one niemal identyczne. Materiał też wydaje się być ten sam – więc prawdę mówiąc nie wiem dlaczego 195tki padły na polu chwały a 235tki wyszły bez draśnięcia.
Mając na uwadze, że lina była moim jedynym ale w stosunku do butów inov8 (pod każdym innym względem 195-tki są dla mnie idealne), oceniając 235-tki nie mam innego wyjścia, jak wystawić im najwyższą notę. Rozmiarówka jest idealna, leżą jak ulał, elegancko trzymają się podłoża, są wytrzymałe a podeszwa jest na tyle miękka, że rozciąganie stopy można robić bez zdejmowania obuwia.
No zwyczajnie nie mam się do czego przyczepić.
A ponieważ muszę się do czegoś przyczepić to ponarzekam, że dostałem-niebiesko czerwone zamiast czarno-zielonych, które, jak widać na załączonym obrazku, są po prostu o-błęd-ne.
No ale tu jest krosfit a nie strefa komfortu 😉
Artykuł odtworzony z historycznej wersji strony.
Każdy, kto ceni sobie treści, które prowokują do myślenia, powinien to przeczytać.