Zdrowie

Piękni, młodzi i na podium

piekni_header

Opadł już kurz na stadionie w Carson. Śmieci posprzątane, RIG zdemontowany – można więc spokojnie odetchnąć i bez większych emocji zastanowić się, co sprawia, że jedni stają na podium a inni nie.
Wiadomo, że wchodzących w grę czynników jest wiele i aby wszystkie je opisać, trzeba by, zamiast wpisu na bloga, popełnić pracę dyplomową –  dlatego też tym razem weźmiemy pod lupę to, co najbardziej widoczne i najbardziej namacalne – atrybuty fizyczne.

Bicek to za mało

Zwykło się przyjmować, że siła jest kluczem do wszystkiego (nic na siłę, wszystko młotkiem). W CrossFicie – jak to w CrossFicie – sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Sam Dancer, który w stricte siłowym drugim evencie tegorocznych CF Games dźwignął prawie 280kg (tym samym zajmując pierwsze miejsce) po trzech dniach zawodów znalazł się w czwartej dziesiątce, na ósmym miejscu od końca. Z drugiej strony, tegoroczny champion, Matt Fraser, drabinę martwych ciągów skończył jako dwudziesty trzeci, zaś pierwsza wśród kobiet, Katrin Davidsdottir, zajęła trzecie od końca, trzydzieste ósme miejsce.
Można więc śmiało powiedzieć, że siłowo poradzili tak sobie – a i tak skończyli na najwyższym stopniu pudła z tytułem the fittest on earth.
Więc jednak siła to nie wszystko.

Płuco jak u hipopotama.

Jakkolwiek siła jest czynnikiem kluczowym, to w CrossFicie nie jest to czynnik jedyny – równie ważny jest silnik, czyli wydolność typu cardio oraz odporność na mózgojeba (umiejętność przebrnięcia przez najbardziej ogłupiający trud). Świetnym tego przykładem był pierwszy WOD tegorocznych CF Games – bieg terenowy – w którym liczyło się tyleż mocne płuco, co siła w nogach oraz umiejętność zniesienia morderczego upału. Brooke Wells, która na martwych ciągach dźwignąwszy bez mała 190 kg nie dała żadnych szans konkurentkom, bieg terenowy ukończyła jako trzydziesta siódma –  co dobitnie pokazuje, że w CrossFicie nic po sile, kiedy braknie płuca.

Spacerkiem na podium

Nie bez przyczyny CrossFit opiera się na trzech filarach – sile, wytrzymałości i zwinności. Gdy którykolwiek z nich niedomaga, szanse na podium maleją dramatycznie. Są jednak zawodnicy, którzy mimo słabych wyników w poszczególnych WODach, są w stanie nadrobić stratę i wychodząc z pozornie beznadziejnej sytuacji ukończyć zawody na podium. Oczywistym przykładem są CF Games sprzed dwóch lat i Ryś Froning spacerujący do miejsca nr 37, tylko po to by ostatnie trzy WODy ukończyć z pierwszą lokatą i ostatecznie stanąć na najwyższym miejscu pudła. Przykład ten przez długi czas służył CrossFitterom jako argument przeciwko bieganiu, ponieważ po co mam biegać, skoro Rysiek nie biegał a i tak wygrał.

Jednak Rysiek to przypadek specjalny i nie ma co mierzyć innych (lub, o zgrozo, siebie) jego miarą. Świetnym  kontrprzykładem jest tegoroczny cudowny świeżak Brent Fikowski, który co prawda cztery razy kończył WODa jako pierwszy w tabeli, ale też zaliczył trzy bardzo słabe występy i jeden dramatyczny (rzecz jasna, jak na standardy z Carson) – był dwudziesty dziewiąty, trzydziesty, trzydziesty trzeci oraz przedostatni – i w efekcie ukończył zawody tuż za podium, na miejscu nr cztery.
Do pudła zabrakło mu TRZECH punktów…

Casus Brenta dobitnie pokazuje, że:
a) Rysiek jest tylko jeden
b) Wpadkę można zaliczyć raz, góra dwa.

Nuda. Rutyna. Konsekwencja.

Kluczem do miejsca na podium jest konsekwentne trzymanie wysokiego poziomu we wszystkich workoutach. Tegoroczna mistrzyni  z Carson – Katrin Dawidsdottir – w jedenastu przypadkach na piętnaście kończyła w pierwszej dziesiątce, trzy razy w drugiej i tylko raz zrobiła przysłowiowy ogon. Kobieta nr 2 zaliczyła dziesięć finiszów w pierwszej dziesiątce, cztery w drugiej i jeden w trzeciej. Pani nr 3 dziewięć razy finiszowała w pierwszej dziesiątce, pięć razy w drugiej i raz w trzeciej.

W przypadku panów prawidłowość była dokładnie ta sama: Champion zaliczył dwanaście finiszów w pierwszej dziesiątce (z reguły na bardzo wysokich pozycjach), zawodnik nr 2 w pierwszej dziesiątce finiszował dziesięć razy, zaś pan nr 3 miał takich finiszów również dziesięć, ale też raz zaliczył srogi ogon na miejscu trzydziestym piątym i ostatecznie stanął na najniższym stopniu pudła.

Aby zwyciężyć w CrossFicie, najlepiej być dobrym we wszystkim – gimastyce, ciężarach, oraz mieć kawał porządnego płuca. Można próbować walczyć o pudło mając jakieś nieduże słabości, ale trzeba też mieć coś, co je zrównoważy, co pozwoli nadgonić z punktami w trakcie innych workoutów – jest to jednak strategia mocno ryzykowna. Boleśnie przekonała się o tym Sam Briggs, która w trakcie stricte siłowej piramidy zarzutów na siad ukończyła na miejscu 33-cim zdobywając tylko 14 punktów. Finisz w pierwszej piątce dałby jej przewagę punktową, która w ostatecznym rozrachunku zaprowadziłaby ją na trzecie miejsce tegorocznego pudła – niestety, okazało się, że bicepsy jak Briggs i silnik to za mało i Sam skończyła tuż, tuż za podium (nad czym bardzo ubolewam –  ale co robisz, jak nic nie zrobisz?).

Dowodzik poproszę…

Chris Spealler kończąc swoją przygodę z CrossFit Games powiedział (między innymi), że Crossfit to nie jest sport dla niskich 35-latków. Można się z tym zgadzać bądź nie, ale z twardymi danymi dyskutować się nie da –  dlatego zajrzyjmy championom tegorocznych CF Games w dowód osobisty.

Wszyscy panowie z podium mają po 26 lat, zaś panie po 23. Średnia wieku z pierwszej męskiej dziesiątki wynosi 27, zaś w żeńskiej 25 lat. W zeszłym roku średnia ta wynosiła niecałe 25 lat wśród panów i 26 wśród pań. Cofając się jeszcze o rok dowiadujemy się, że w roku 2014 średnia wieku Crossfitera z pierwszej dziesiątki wynosiła 27 lat, zaś CrossFiterki niecałe 27. Widać więc bezsprzecznie, że im krosfiter jest młodszy –  tym wyżej stoi w tabeli. Rzecz jasna, zdarzają się wyjątki, jak 34-letnia Sam Briggs zajmująca czwarte miejsce na świecie –  ale to są wyjątki, reguła jest zaś taka, jak ją określił Chris Spealler: CF Games to nie jest zabawa dla ludzi w średnim wieku.

Co ciekawe, ograniczenie wiekowe zdaje się działać tylko w stosunku do panów.
Po analizie pierwszych dziesiątek z lat 2012-2016 okazuje się, że pań po trzydziestce było więcej, niż panów – ale spójrzmy na liczby.
Rok 2012: cztery panie i jeden pan. Rok 2013: jeden pan i trzy panie. Rok 2014: jedna pani i dwóch panów. Rok 2015: jeden pan i jedna pani. Rok 2016: dwie panie i ani jednego pana.
Na przestrzeni ostatnich pięciu lat mamy z grubsza dwa razy tyle CrossFiterek po trzydziestce, niż CrossFiterów. Co z tego wynika –  boję się wnioskować –  bo rodzime CrossFiterki, choć żelazem pizgają, bywają bardzo wrażliwe; niemniej fakty są jakie są – i każdy może je tłumaczyć na własny sposób

piękni, młodzi, zajebiści

Jest takie powiedzonko, że najlepiej to być pięknym, młodym i zdrowym – a i bogatym być też nie zaszkodzi. Podobnie jest z czołówką Crossfitu – uroda modela co prawda nie jest wymagana, ale bez końskiego zdrowia i peselu zaczynającego się na 9 (ewentualnie późne osiem) niespecjalnie jest, czego w Carson szukać. Warto też mieć parę groszy w kieszeni i na koncie – bo ten sport to nie jest tania zabawa.

Przede wszystkim jednak trzeba być dobrym – a najlepiej zajebistym.
We wszystkim.

Dowiedz się więcej o ciekawej aplikacji, jaką jest aplikacja urodowa.

Artykuł odtworzony z historycznej wersji strony.

(2) Komentarze

  1. Niecodzienna lektura, ale jakże wartościowa. Zajrzyjcie koniecznie.

  2. Kto już to widział? Bardzo ciekawy tekst, fakty przedstawione w przystępny sposób

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *