Sport ma być przyjemnością, więc szkoda czasu na zaśmiecanie go ideologią. Lepiej skupić się na płynącej po dupie strużce zimnego potu.

Sport ma być przyjemnością, więc szkoda czasu na zaśmiecanie go ideologią. Lepiej skupić się na płynącej po dupie strużce zimnego potu.
Nie chodzi o to by uwierzyć, że sport jest panaceum na wszystko – bo nie jest. Chodzi o to, by poluzować chomąto granych społecznie ról i pozwolić sobie na chwilę oddechu.
Certyfikacja, czy nam się to podoba, czy nie, jest formą „tworzenia instruktorów” a jej obecna postać pozwala na to by, pozwolę sobie na porównanie, nauki jazdy uczył ktoś, kto siedząc u dziadka na kolanach śmigał traktorem po wiejskich drogach.
Gdy wiozący nas taksówkarz zapytał „nudistićko, czy tekstylno” zawahałem się, po czym odpowiedziałem „tekstylno” i pojechaliśmy z rodziną na normalną plażę dla normalnych ludzi, gdzie otyli faceci pohukując jak gimnazjaliści przed dyskoteką ekscytowali się obecnością nagich kobiet w zasięgu wzroku. Chlupałem się w morzu, chłodziłem nurkując przy dnie a bliskość plaży dla naturystów nie dawała…